Wczytuję dane...

Zbawienny wpływ bajek na stan psychiczny matki

Zbawienny wpływ bajek na stan psychiczny matki

Wyłamię się trochę z towarzystwa matek marzących o gorącej kawie i opowiem Wam o moim marzeniu….o gorącej herbacie :) Wiem, że kiedyś zatęsknię za tym codziennym hałasem, bałaganem i zmęczeniem, wiem, że kiedyś gorący napój nie zrobi na mnie wrażenia. Jednak kiedy jestem pośrodku tego całego harmidru, natłoku obowiązków, mnóstwa spraw do załatwienia, schematu drzemek, posiłków, zajęć, ton prania, list zakupów, sterty brudnych naczyń i zapełnionej skrzynki mailowej….będąc o włos od eksplozji mojej zaprzątniętej tym głowy, marzę żeby ktoś na chwilę mnie zastapił, podsunął krzesło, włożył do rąk kubek z gorącą herbatą i zapewnił, że wszystkim się zajmie...

 

Chłopaki ostatnio dają ostro popalić. Mieszanka buntów, zazdrości, chęci posiadania i innych takich, czasem myślę, że to ponad moje siły. Bywają dni, kiedy mam wrażenie, że ktoś pociąga za sznurki w tym teatrzyku, ha!, kabarecie i robi sobie ze mnie perfidne jaja. Bo stale słyszę krzyki, płacz i histeryczne „maaaaaammmmmooo”, a herba stoi odłogiem od śniadania i nawet nie zdążyłam złapać kubka za ucho. Popijam potem zimną po łyczku jeśli znajdę się w okolicy i albo skończę około 15 albo ona skończy w zlewie. Chłopaki zaczęli się już tak trochę ze sobą bawić, więc ujrzałam światełko w tunelu, ale niestety okazało się, że to generuje kolejne niepożądane sytuacje. Biją się, popychają, wyrywają zabawki...słabo wychodzi, ciągle muszę interweniować i ciągle przewracać oczami i pufać głośno w rytm opadających rąk. (tego nie muszę, ale tak jakoś wychodzi).

 

Czasem bywa, że już od 9 odliczam do 20, kiedy wreszcie zasną. I to są słabe momenty, kiepskie chwile, kiedy biczuje się, że nie ogarniam, że nie mam cierpliwości, że mi nie wychodzi i o zgrozo! że zła ze mnie matka. Ale chyba nie jestem jedyna, co? Ty też tak masz? Pewnie, że tak, jesteśmy tylko ludźmi, możemy mieć gorsze dni. A ja zauważyłam pewną prawidłowość. Dzieciom udzielają się nasze nastroje. Jeszcze mi się nie zdarzyło, żeby chłopcy byli niegrzeczni podczas mojego dnia, pt. „mogę góry przenosić” , albo żeby byli aniołami, kiedy jedyne na co mnie stać to ogólne wkurzenie.

 

Jestem pozytywnie nastawiona do życia - to oni swoim zachowaniem robią mi dzień, kiedy chodzę nabuzowana  - oni kopiują scenariusz odcinków Superniani. Kwestia humoru i podejścia. Serio, tym można sterować. Twoja reakcja jest zawsze kluczowa i to ona warunkuje dalszy przebieg sytuacji. Jeśli będziesz mówić do dziecka niecierpliwym, pretensjonalnym tonem nie licz na to, że będzie wykonywać polecenia czy też spełniać prośby bez mrugnięcia okiem. Jeśli pokusisz się rozegrać to humorystycznie, wtrącisz jakiś  żarcik, gilgotki, motyw z uciekaniem albo mega motywujące zdanie „na pewno nie potrafisz….”, na które łapie się każde dziecko, jesteś wygrana. Więc nawet jeśli mam ochotę wrzasnąć „ w tej chwili do łazienki!”, po małej refleksji przeistaczam to w „kto pierwszy w łazience wygrywa”, albo „pewnie nie macie pojęcia gdzie jest łazienka i na pewno znajdę ją pierwsza”. Efekt murowany.

 

Najgorzej jak któryś się wywali w tym wyścigu… Różne są sztuczki na przeżycie dnia z dziećmi i nawet jak współpracują, to dopóki nie włączysz im bajek, albo nie uśpisz... nie zaznasz spokoju. I tak jak oni mają w pompie moje prośby, tak ja olewam badania na temat złego wpływu telewizora, komputera, tabletu i telefonu na rozwój dzieci. Odpalam jakikolwiek sprzęt emitujący bajki, włączam czajnik i delektuję się chwilą. Popijam gorącą herbatę, serfuje w necie i mam święty spokój. Marzenia się nie spełniają, marzenia się spełnia!

Kolejny dzień pełen hałasu i znoju?
Szukasz oddechu, pragniesz spokoju?
Bajek nie włączaj – trąbią poradniki!
Zastosuj jakieś rozwojowe triki…
Gdy pustka w głowie i sił ci brak,
a czujesz, że zaraz trafi cię szlag,
boli cię głowa i rwie cię w boku,
a nie pretendujesz na „matkę roku”…
Olej to wszystko, raz to nie zawsze,
jutro wymyślisz zajęcie ciekawsze,
a póki co herba gorąca tak kusi,
że poddać jej smakowi się musisz.
Pisać o tym na fejsie bym nie radziła,
coby żadna „idealna matka” cię nie osądziła.